Równość płci od lat figuruje w dokumentach strategicznych, planach zrównoważonego rozwoju i raportach ESG. Mówimy o niej coraz więcej, w zarządach firm, instytucjach publicznych, uczelniach i mediach. Ale to, że temat jest obecny, nie oznacza, że problem został rozwiązany. Wręcz przeciwnie, deklaracje równości coraz częściej maskują strukturalne nierówności, które mają się dobrze, a równość płci wciąż nie jest rzeczywistością ani w Polsce, ani globalnie. I nie chodzi już tylko o statystyki, choć te same w sobie są wymowne, ale o głębokie zakorzenienie nierówności w mechanizmach, które uważamy za obiektywne, neutralne i sprawiedliwe.
Trochę danych na początek.
Problem nierówności płci to nie tylko kwestia lokalna, ale globalne wyzwanie o ogromnej skali. Według najnowszego raportu Global Gender Gap 2024, opublikowanego przez World Economic Forum, luka równości płci została zamknięta zaledwie w 68,5 proc. Oznacza to, że przy obecnym tempie zmian pełna równość zostanie osiągnięta dopiero za 131 lat. W praktyce oznacza to, że ani my, ani nasze dzieci, ani nawet wnuki nie doczekają świata, w którym płeć nie będzie determinować poziomu wynagrodzenia, szans awansu czy dostępu do władzy. Może nasze prapraprawnuczki będą miały szansę żyć w prawdziwie...